Śmierć języków! Czy język może stać się ,,zagrożonym gatunkiem”?
Szacuje się, że obecnie na świecie mówi się ponad 7 000 języków. Perspektywy na przyszłość są jednak dość przerażające. Według badaczy do 2100 roku aż 50% z nich zniknie. Jest to najszybszy regres odnotowany w tym obszarze. Miedzy 1490 a 1990 rokiem wymarła połowa używanych języków. Proces ten trwał jednak aż 5 wieków. Dlaczego więc teraz podobny spadek ma zamknąć się w ramach zaledwie niecałych stu lat? Jakie są przyczyny obecnego zanikania języków, jak je ratować i czy w ogóle warto?
Języki wymierają szybciej
Może to zaskakujące, ale proces wymierania języków jest bardzo podobny do wymierania poszczególnych gatunków zwierząt czy roślin. Jest tylko jedna znacząca różnica. Języki wymierają znacznie szybciej. Język jest ściśle związany z osobami, które się nim posługują. Jeśli wiec zaczyna brakować jego użytkowników, oczywistym jest, że dany język umiera. W 2010 roku głośno było w mediach o śmierci 85-letniej Boa Sr, ostatniej użytkowniczki języka bo. Wraz z jej odejściem nastąpiła też śmierć całego języka.
W przeszłości wymieranie języków było ściśle związane z wypędzaniem czy zabijaniem całych rdzennych plemion, posługujących się danym językiem. Niektóre grupy etniczne zostały całkowicie przetrzebione przez europejskie choroby zakaźne, nieznane dotąd rdzennym mieszkańcom Afryki czy obu Ameryk.
Obecnie nie stosuje się tak brutalnych praktyk, a jednak wymiera znacznie więcej języków. Dlaczego? Powodem jest globalizacja. Użytkownicy niszowych języków zazwyczaj sami podejmują decyzję o nauce tzw., języka dominującego. Posługiwanie się nim daje znacznie większe możliwości ekonomiczne (znalezienie pracy) i społeczne (możliwość komunikowania się w większą ilością ludzi). Na terenie USA i Australii rodzime języki Indian i Aborygenów wypierane są przez dominujący angielski. Jest to język o znacznie większym prestiżu społecznym, a umiejętność posługiwania się nim jest zdecydowanie bardziej praktyczna niż mówienie jedynie lokalnym narzeczem. Ze znajomością jedynie niszowego języka trudno w ogóle wyobrazić sobie funkcjonowanie w szerszym anglojęzycznym społeczeństwie.
Czy łacina żyje?
Zadamy sobie pewnie teraz pytanie co w takim razie z łaciną? Czy jej znajomość jest do czegokolwiek potrzebna? Łacina jest martwym, ale nie wymarłym językiem. Choć próżno szukać native speakerów łaciny, to jest ona np. językiem urzędowym w Watykanie. Ciągle tworzy się w niej nowe dokumenty i dodaje nowe słowa, takie jak: „vis atomica” (energia atomowa) czy „res inexplicata volans” (UFO). Łacina też ma bardzo duże znaczenie filologiczne. Na jej bazie powstawało szereg języków romańskich, takich jak włoski czy francuski. Ponadto leksykę pochodzenia łacińskiego możemy odnaleźć w wielu współczesnych językach, również angielskim.
Czy język może się odrodzić?
Otóż tak. Najlepszym przykładem jest hebrajski. Niewielu wie, że hebrajski przez wiele stuleci nie funkcjonował jako język mówiony. Był używany jedynie w liturgii hebrajskiej. Dopiero w XIX wieku hebrajski zaczął być używany w Palestynie przez nieliczną grupę ludzi. Jego prawdziwe odrodzenie nastąpiło wraz z założeniem państwa Izraela w 1948 roku. Hebrajskiego zaczęto uczyć intensywnie w szkołach. Żydzi porzucali swoje poprzednie języki, takie jak jidysz lub ladino, na rzecz odrodzonego hebrajskiego. Przedsięwzięcie odrodzenia języka zakończyło się pełnym sukcesem.
Czy warto ratować zagrożone języki?
Wielu badaczy ubolewa z powodu wymierania języków. Konsekwencją tego procesu jest zniknięcie całej związanej z danym językiem kultury. Podejmowane są różne inicjatywy w celu zachowania językowego bogactwa świata. Kładzie się nacisk na edukację młodego pokolenia. Dzięki takim działaniom przywrócono do życia język irlandzki, a nauczanie w szkołach walijskiego doprowadziło do tego, że młode pokolenie posługuje się niż znacznie lepiej niż ich rodzice i dziadkowie.
Są też inne niż kulturowe pobudki ratowania zagrożonych języków. Robi się to często ze względów politycznych. Posługiwanie się własnym językiem uznawane jest za świadectwo odrębności narodowej i daje podstawy do starania się o uzyskanie autonomii politycznej. Za przykład może posłużyć baskijski czy kataloński oraz działania tamtejszych aktywistów.
W końcu można się spotkać z głosami, które nie widzą sensu w podtrzymywaniu niektórych języków przy życiu. Lingwista John McWhorter jest zdania, że wymieranie języków to proces naturalny. Skoro znika grupa użytkowników języka, sam język staje też się bezużyteczny.
Czy warto więc walczyć o niszowe języki czy też lepiej skupić się na nauce tych bardziej praktycznych? Decyzja należy do każdego z nas.